niedziela, 21 września 2008

Dzień dobry, tak łatwo powiedzieć

Witam znajomych jak i nieznajomych po długiej przerwie. Mam nadzieję, że nadal tu zaglądacie.


Do napisania tego tekstu skłoniła mnie zawiść i chamstwo Polaków. Mógłbym wymieniać wiele przykładów chamskich zachowań, ale nie chce was zanudzać.

Bardzo dużo pisze o tym Tomasz Lis w swojej najnowszej książce (premiery jeszcze nie było :) pt. "My, naród". Zwraca szczególną uwagę na to, że nie mówimy pospolitego "dzień dobry" lub "cześć" do ludzi nieznajomych. Nie zwracamy się do nich, nie pytamy o nic (no, może oprócz godziny). Tomasz Lis, który w USA spędził 4 lata, poznał się na Amerykanach z bardzo dobrej strony. Podczas porannego joggingu pytali się jak mu idzie, co słychać, ile do przebiegnięcia mu zostało. Któregoś dnia na wakacjach w Stanach musiał odwiedzić tamtejszy szpital, bo nerka dawała we znaki. Obcokrajowiec, Polak, był w Stanach obsługiwany przez personel szpitala na paluszkach. I płacić od razu nie musiał. Przykładów było wiele. Przykładów chamstwa w Polsce jeszcze więcej i każdy z Was mógłby dopisać kilka kolejnych. W taki sam sposób jak Tomasz Lis opowiada o Amerykanach, ja mógłbym opowiadać np. o Holendrach. Dziennie średnio 5 do 10 osób mówiło mi „hoi” (cześć) podczas ostatnich wakacji. Teraz pytanie do Was, czy nie lepiej było by żyć w kraju, w którym ludzie są dla siebie mili, pozdrawiając nieznajomych, a nie warcząc na nich? Zadajcie sobie pytanie ile razy na dzień mówicie „dzień dobry” sąsiadom, nieznajomym w autobusie, pociągu, w sklepie stojąc w kolejce lub na przystanku..

Po rozum do głowy poszli Włosi. Zauważyli tendencje zniżkową mówienia pospolitego u nich „ciao”. Przez 70 lat z 30 razy na dzień spadło do ośmiu. Światowy Dzień Witania obchodzony jest po raz pierwszy w Turynie. Efekt? 10 tys. ludzi włączyło się do akcji, podczas której musieli pozdrowić 10 razy nieznajomych w ciągu dnia. Na pewno średnia skoczyła do góry.

Potrzebujemy takiej samej akcji, nie uważacie?