środa, 26 października 2011

Zmierzch czystego PR

Sarko pokazał, że jest mistrzem kampanii grającej na emocjach. Czy ma szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich, które odbędą się za pół roku? We Francji przeciwnicy urzędującego prezydenta już zacierają ręce, bo i konkurencja nie śpi, i Sarko jakiś taki bez pomysłu na najbliższe miesiące.

W marcu sondaże we Francji wskazywały, że I turę wyborów wygra Marine Le Pen, dziś liderka Frontu Narodowego (23 proc.). Nicolas Sarkozy miałby być na równi z zagorzałą polityk lewicy – Martine Aubry (po 21 proc.). Obecnie na scenie pojawił się kolejny gracz, Francois Hollande, który wygryzł Aubry i w powszechnych prawyborach (frekwencja 2,8 mln osób) został wybrany jedynym kandydatem Partii Socjalistycznej w przyszłorocznych wyborach. We Francji widać mocne poparcie dla idei, którą głoszą lewicowcy z PS, popularność zyskują też narodowcy z Frontu.

Czytaj także tekst Michała Gąsiora: Co ma piernik do wiatraka…

Po pierwsze: konkurencja

W Polsce przywykliśmy do bezjajecznych polityków, którzy boją się wejść w konflikt. Francuzi jednak wybierają mocne charaktery, polityków twardych, którzy walczyli o interesy ich kraju. Francois Hollande, który sam o sobie mówi „polityk zwyczajny”, ma jedną cechę, która wprowadza nową jakość – chce pracować nad jednością i rozwojem ponad partyjnymi podziałami. Jak wskazuje sondaż sprzed tygodnia Francuzi chwycili haczyk.

Dla Sarkozy’ego może być jeszcze gorzej. Zdobywająca coraz większą popularność Marine Le Pen z Frontu Narodowego ma szanse wygryźć Sarko. Le Pen zyskuje, bo mimo śmierci Kadafiego i zapowiedzi budowania demokracji w Libii, Francuzi boją się kolejnej fali emigrantów. Stąd właśnie popularność Frontu Narodowego. W najgorszym przypadku skończy się tak, że Holannde będzie walczył z Le Pen w II turze.

Czytaj wywiad tygodnia: dr Bartłomiej Biskup: Żona i córka pomogą Sarkozy’emu

Po drugie: przewidywalny PR

A córka? O niej na koniec, bo prawda jest taka, że kwestie wizerunku – skądinąd bardzo ważne – spadły we Francji z afiszu. Córka oczywiście nie zaszkodzi, ale jakoś specjalnie nie pomoże. Francuzi pokazali, że wcale nie lubią zaglądać do sypialni polityków. Sarko zrozumiał to w połowie kadencji, kiedy po publikacji wakacyjnych zdjęć z żoną w negliżu spadły mu notowania. Wówczas na dłuższy czas zniknął z mediów. Córeczka Giulia była planowana już w listopadzie 2010. Małżeństwo Sarkozych dokładnie wiedziało, kiedy należy urodzić dziecko. Już od marca 2012 Francuzi będą zalewani zdjęciami pięknej pary prezydenckiej w blasku wiosennego słońca.

Odpowiadając na pytanie postawione na początku: Sarko nie ma szans. Francuzi poznali się na PR-owskich sztuczkach. Córka, rzecz jasna, poprawi wizerunek, ale nie zapewni zwycięstwa. Sarkozy zaostrzy język (dzisiejsze „shut up” skierowane w kuluarowych rozmowach do premiera Camerona), zintensyfikuje swoje działania, uderzy w kilka czułych punktów. To za mało, by rządzić Francją przez kolejne 5 lat.

Tekst pochodzi ze strony www.iktomaracje.pl