środa, 23 września 2009

Maciej Bańcer - dla niego nie ma rzeczy niemożliwych

Dla mistrza świata w trójboju siłowym, Macieja Bańcera, nie istnieją rzeczy niemożliwe. Ubiegły tydzień należał do niego. Przynajmniej w jego rodzinnym mieście, Ostrowcu Świętokrzyskim, mówili i pisali o nim wszyscy.

Przed lekturą wywiadu, zapraszam do zapoznania się z artykułem: Rewelacyjne wieści z Brazylii: Bańcer mistrzem świata! Dowiesz się z niego więcej o dyscyplinie, którą uprawia Maciej oraz o niekwestionowanym sukcesie 18-latka z Ostrowca Świętokrzyskiego.

Bartłomiej Graczak: Na początek składam ci ogromne gratulacje w imieniu wszystkich użytkowników i autorów Wiadomości24.pl oraz z góry wielkie dzięki za poświęcony czas! Jak czujesz się jako najsilniejszy nastolatek na Ziemi?
Maciej Bańcer: - Nie mogę powiedzieć o sobie najsilniejszy nastolatek na Ziemi, bardziej w kategorii do 125 kg w wieku poniżej 18 lat, za gratulacje dziękuję i to ja jestem wdzięczny, że chcesz przeprowadzić ze mną wywiad.

A zatem - jak się czujesz jako najsilniejszy nastolatek w kategorii 125 kg poniżej 18 lat?
- Na pewno szczęśliwy, dlatego, że dałem z siebie wszystko i dumny, że mogłem słuchać Mazurka Dąbrowskiego z najwyższego stopnia podium.

Miałem o to zapytać zdecydowanie później, ale skoro nawiązałeś to powiedz mi, jak to jest. Niewiele jest takich osób, które kiedykolwiek doświadczyły tak niezwykłego uczucia - możliwości słuchania Mazurka na sportowym podium. Czy da się to opisać słowami?
- Szczerze mówiąc nie. Mogę powiedzieć, że była to chwila, dla której warto było włożyć ogromny wysiłek i poświęcenie, aby wyjechać na te zawody. Żałuję tylko, że wszyscy ci, którzy są współodpowiedzialni za ten sukces, nie mogli słuchać go razem ze mną.

Pozwól, że wrócimy do wydarzeń przed mistrzostwami. Mistrzu, jak wyglądały twoje przygotowania do zawodów w Brazylii, ile dni w tygodniu trenowałeś i jak intensywnie?
- Trenowałem trzy razy w tygodniu. Na początku było więcej ćwiczeń pobocznych i więcej serii, a im bliżej zawodów w miarę "wchodzenia" na większe ciężary eliminowałem ćwiczenia dodatkowe pozostawiając same boje, czyli przysiad, wyciskanie i martwy ciąg. Jeżeli chodzi o intensywność była zawsze stuprocentowa, bo gdy czułem, że trening nie będzie zrobiony na maksa, nie było sensu w ogóle go zaczynać. Przyznam się, że zdarzyło mi się zrezygnować z treningu raz czy dwa ze względu na kiepskie samopoczucie. I proszę cię, nie mów do mnie "Mistrzu" - to mnie krępuje.

Na samym początku intensywniejszych treningów, kiedy dowiedziałeś się, że na mistrzostwa świata do Brazylii możesz polecieć, ale musisz wyjazd opłacić z własnej kieszeni, raczej nie wierzyłeś, że uda ci się zebrać takie pieniądze? Skąd zmiana nastawienia?
- To prawda, na początku wydawało mi się mało realne zebranie takich pieniędzy, uparłem się, żeby pojechać. Wspólnie z rodziną zaczęliśmy myśleć do kogo można się zwrócić o pomoc i od razu przeszliśmy od słów do czynów. W pomoc w zbieraniu środków zaangażował się również mój trener, Grzegorz Kępa, moi znajomi, a nawet nauczyciele i personel szkoły. Wraz z czynnocią szukania pieniędzy, rozpocząłem trening. Miałem chwile zwątpienia w to czy się uda, ale dzięki wsparciu najbliższych uwierzyłem i po pewnym czasie nie dopuszczałem już do siebie myśli, że coś pójdzie nie tak. Jak to mówią: "kto nie próbuje ten nie wygrywa".

Dobrze wiemy, że pełne przygotowania to nie tylko trening, ale również odpowiednia dieta. Stare porzekadło mówi, że człowiek staje się tym, co je. Co jadł Maciek Bańcer, żeby mieć obwód uda 80 cm, a w pasie ponad 100 cm?
- To prawda, że przygotowania to nie tylko trening, ale także dieta i regeneracja. W moim przypadku dieta nie jest ułożona pod kątem zwiększania gabarytów, tylko po to, by organizm miał dobrej jakości "paliwo" do dźwigania. Specjalnie się nie ograniczałem. Jeżeli chodzi o ilość jedzenia - jadłem około 6-7 razy dziennie, a jeśli chodzi o produkty, były to: piersi z kurczaka, wołowina, ryż, tuńczyk, płatki owsiane, jajka, warzywa i owoce.

W tej chwili nie możemy chyba pominąć odpowiednich witamin i odżywek? Ile miesięcznie wydawałeś na taki, zapewne bogaty, zestaw?
- Nie liczyłem pieniędzy wydawanych na suplementy. Po co mi niepotrzebny ból głowy? Zestaw moich suplementów to tak naprawdę podstawowe produkty w odrobinę większych ilościach. Monohydrat kreatyny, pełen zestaw aminokwasów, aminokwasy rozgałęzione (BCAA), glutamina, witaminy, minerały i węglowodany.
Maćku, jak wyobrażałeś sobie Brazylię przed wyjazdem, a jaka się ona okazała? Miałeś jakieś ciekawe przygody z tubylcami?
- Nie zobaczyłem zbyt dużo w tym kraju, ponieważ nie w celach turystycznych tam pojechałem. Do czynienia z Brazylijczykami miałem na co dzień w sklepie, hotelu czy podczas zawodów. Z tego co zaobserwowałem, są narodem dużo bardziej uśmiechniętym od nas i nigdzie się nie spieszą, co troszkę denerwowało w niektórych sytuacjach, takich jak stanie w kolejce do kasy w sklepie, gdzie kasjer spokojnie i bez nerwów wykonywał swoją pracę nie zważając na to, czy komuś się spieszy, czy nie. W Brazylii mówią w takich sytuacjach "maniana", co oznacza mniej więcej: "Jeśli czegoś nie zrobiłeś dziś, zrobisz to jutro". Oprócz tego Brazylia, szczególnie dostrzegłem to w Sao Paolo, jest krajem sporych kontrastów: na tle luksusowych hoteli można zobaczyć całe pola zapełnione bezdomnymi, dla których mieszkanie "pod mostem" jest sporym luksusem.

W którym momencie podczas zawodów uwierzyłeś, że złoto jest w zasięgu twojej... siły?
- W drugim podejściu w przysiadach, po zaliczeniu ciężaru 300 kg. Mając zaliczone podejście w siadzie, pomyślałem, że jeżeli w wyciskaniu i w ciągu zrobię to, co na treningu, to będzie dobrze.

Jak na twoje zwycięstwo zareagowała rodzina, znajomi? Jak cię przywitano w szkole?
- Wszyscy zareagowali bardzo radośnie. Zaraz po starcie miałem telefony od mamy, dziadka, mojej dziewczyny, chrzestnego, trenera i masę smsów z gratulacjami od znajomych i reszty rodziny. Później na Okęciu witała mnie mama, chrzestny, dziewczyna, trener i mój przyjaciel, Damian Denkowski. W szkole byłem całkowicie zaskoczony, ponieważ na początku zostałem przywitany kwiatami od pań z sekretariatu i pani księgowej, a to był dopiero początek. Później koleżanki mojej dziewczyny przywitały mnie humorystycznym napisem "Witomy Miszczu", do tego były balony i plakat. Następnie wszyscy uczniowie, nauczyciele wraz z dyrekcją i personel szkoły przywitali mnie na apelu zorganizowanym specjalnie na tę okazję. Po apelu moja klasa wraz z wychowawczynią po raz kolejny zaskoczyła mnie wnosząc do sali tort z napisem "Maćku, gratulujemy". Byłem w głębokim szoku, ponieważ nie spodziewałem się przywitania na taką skalę, ale po pysznym torcie kolega z klasy powiedział, że to jeszcze nie koniec i na przerwie wręczył mi szampana (oczywiście bezalkoholowego) i powiedział: "To teraz zrób tak, jak po wyścigach Formuły 1". W tym dniu miałem zdecydowanie dużo wrażeń i długo nie mogłem się w tym wszystkim odnaleźć.

Pewnie i media zainteresowały się twoim sukcesem?
- Tak, pierwszy wiedział pan Darek Kisiel z Gazety Ostrowieckiej, który już w poniedziałkowej gazecie umieścił artykuł na mój temat, mimo że mnie nie było jeszcze w Polsce. Udzielałem także wywiadów dla lokalnej telewizji, Gazety Ostrowieckiej, Echa Ostrowieckiego, Wiadomości Świętokrzyskich, no i teraz dla serwisu Wiadomości24.pl. Brzmi to może niezbyt skromnie, ale dla mnie to naprawdę sukces, że tyle osób interesuje się tym, co zrobiłem i chcą o tym rozmawiać.

Jak myślisz, czy ten sukces jest początkiem czegoś wielkiego, kariery a'la Pudzian?
- Nie jesteś pierwszy, który o to pyta. Strong Man to zupełnie coś innego niż trójbój siłowy. Mimo że i jedno i drugie wiąże się z dźwiganiem, to trening obu dyscyplin różni się. Co do Strong Man nie mówię nie, możliwe, że kiedyś spróbuję, ale na pewno będzie to poprzedzone odpowiednim przygotowaniem. Na razie jednak pozostanę przy trójboju.

Mam nadzieję, że jestem pierwszy, który o to pyta: Czy to prawa, że w ostrowieckiej galerii handlowej nie ma na ciebie rozmiarów ubrań?
- Tak, jesteś pierwszy i bardzo się czepiłeś tego tematu. To prawda, ale to problem nie tylko mój, ale większości chłopaków ćwiczących na siłowni.

Już myślałem, że brak mi oryginalności. :) Maćku, gdybyś miał władzę ministra sportu, Mirosława Drzewieckiego, co zmieniłbyś w polskim sporcie?
- Nie będę mówił, co by było gdyby. Jeżeli będę miał, będę zmieniał, póki co nie mam.

W takim razie, odpowiedz na bazie twoich doświadczeń. Co mogłoby być lepsze w systemie np. dofinansowań, bądź ukierunkowania na pewne dyscypliny sportu?
- Sądzę, że powinien być swego rodzaju taryfikator. Mianowicie te dyscypliny, które przynoszą najwięcej sukcesów polskiemu sportowi, powinny być najbardziej nagradzane. A jak jest, każdy widzi. Poza sportem zawodowym myślę, że trzeba postawić na budowę większej ilości obiektów sportowych, i nie mówię tu tylko o boiskach do gry w piłkę nożną czy koszykówkę, ale trzeba poszerzać te horyzonty tak, aby młody człowiek miał większy wybór dyscyplin, w których mógłby spróbować swoich sił.

Życzymy tym młodym sportowcom przynajmniej choć trochę podobnych sił do twoich. Maćku, na koniec poruszymy najczęstszy temat rozmów przyszłorocznych maturzystów, czyli również twój. Matura. I standardowe dwa pytania: co zdajesz, gdzie lecisz?
- Chciałbym zdawać wiedzę o społeczeństwie na poziomie rozszerzonym, oczywiście oprócz języka polskiego, angielskiego (również na poziomie rozszerzonym) i matematyki. Marzą mi się studia na AWF w Krakowie na kierunku fizjoterapia lub wychowanie fizyczne oraz resocjalizacja, bądź psychologia.

Z takim tytułem powinni witać cię w murach AWF-u równie gorąco, jak w twojej szkole w poprzednią środę. Maćku, dziękuję za wyczerpujące wypowiedzi i życzę dalszych sukcesów w sporcie, ale i powodzenia w życiu codziennym!

Również dziękuję za rozmowę. I korzystając z okazji, chciałbym podziękować firmom, które umożliwiły mi wyjazd na te zawody: Przedsiębiorstwo Usług Kolejowych "Train", Delko Otto, Unisped Service, Publima, Adax ZPH, Wólczanka Production 3. Dziękuje również starostwu powiatowemu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Dziękuję także osobom, bez których nie byłbym tym, kim jestem teraz - dziękuję mamie - Monice Barańskiej, dziadkowi - Waldemarowi Barańskiemu, chrzestnemu - Krzysztofowi Barańskiemu oraz całej mojej rodzinie za wsparcie podczas tych przygotowań. Mojej dziewczynie Martynie, moim przyjaciołom Wiktorowi Królowi, Damianowi Denkowskiemu i Adrianowi Bajorowi. Trenerowi Grzegorzowi Kępie. Kolegom z klubu Black&White Ostrowiec Świętokrzyski, którzy pomagali mi w treningu i asekurowali mnie przy podejściach. Mojej klasie III A, pani wychowawczyni, nauczycielom i personelowi Liceum Ogólnokształcącego nr III im. Władysława Broniewskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim oraz wszystkim tym, których nie wymieniłem, za co z góry przepraszam, a byli ze mną podczas tych przygotowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Śmiało, klawiatura nie gryzie.