niedziela, 24 maja 2009

Przedwyborczy rentgen Parlamentu Europejskiego

Wybory do Parlamentu Europejskiego zbliżają się wielkimi krokami. 7 czerwca 375 milionów Europejczyków będzie miało szansę wybrać 736 posłów, którzy będą reprezentować ich kraj. Czy to, jakiego kandydata wybierzemy, ma jakieś znaczenie?

7 czerwca każdy pełnoletni „obywatel Europy” będzie miał szansę oddać głos na swojego reprezentanta w Parlamencie Europejskim. Zanim wrzucisz swój głos do urny, dowiedz się kilku ważnych informacji, o których mało się mówi w okresie przedwyborczym.

Nie waż się krytykować PE!

Niezgodności to jedno z najłagodniejszych słów na określenie procederu, jaki starają się nagłośnić dziennikarze niemieckiej telewizji RTL. W szeregach posłów Parlamentu Europejskiego istnieje bowiem pewien zwyczaj podpisywania listy obecności już o siódmej rano, a następnie szybkie ulotnienie się razem z bagażami z siedziby parlamentu. Wszystko po to, aby dostać 284 euro diety za dzień pracy. Co gorsza, uczestniczy w tym jeden z polskich posłów (czy na pewno tylko jeden?) w parlamencie, Tadeusz Zwiefka (widoczny w 3. minucie). Zobacz reportaż:



Do tej pory każdy, kto próbował w jakiś sposób krytykować ten proceder lub też inne niezgodności w PE, był piętnowany przez ogół europosłów i ich prawników w celu zaprzestania podobnych działań. Pierwszym posłem, który odważył się powiedzieć publicznie o pewnych nieprawidłowościach był Paul van Buitenen, holenderski eurodeputowany. Opublikował on na swojej stronie internetowej (obecnie strona została usunięta) raport, w którym przedstawił wszelkie niezgodne z prawem działania parlamentarzystów. Skrytykował w nim między innymi proceder pobierania wynagrodzenia dla asystentów parlamentarzystów, którzy… nie istnieli. Po tym wydarzeniu Paul van Buitenen dostał przydomek whistle-blower, czyli donosiciel.

Kilka miesięcy temu odezwały się kolejne głosy sprzeciwu co do polityki PE, bowiem rocznie z powodu nagminnych zmian miejsca posiedzeń (na zmianę Strasburg, Bruksela) z budżetu wylatuje 200 mln euro. Dla porównania: na program międzynarodowych wymian uczniowskich Socrates Comenius wydano w 2008 roku 46 mln euro.

Miesiąc temu doszło nawet do zamknięcia strony Parlorama.eu, na której twórca publikował subiektywny ranking wszystkich posłów parlamentu (w rankingu tym najwyżej z przedstawicieli Polski został oceniony Ryszard Czarnecki, najniżej Krzysztof Hołowczyc). Na szczęście tydzień temu strona została odblokowana.

"Niech żyje zjednoczona Europa!"

17 maja w sieci pojawił się zapis z przypadkowo znalezionej kasety. Niestety trudno jest nam sprawdzić prawdziwość tych informacji, jednak historia uzyskania taśmy została dość dokładnie opisana, w każdym razie proszę o przymrużenie oka.

Uczestnikami rozmowy mieli być czołowi politycy Unii Europejskiej, którzy nieoficjalnie debatują o sprawach, które dość mocno dotyczą naszego kraju. Są to m.in.: Alan Thomas - ambasador Austrii przy UE, Pierre Sellal - ambasador Francji przy UE, Władimir Czyżow - ambasador Federacji Rosyjskiej. Padają takie wymiany zdań: "Głos II: Ale ta „nowa” Unia nie nadąża. Oni nie wiedzą, że teraz jest silny, stabilny trójkąt: my, Unia, Moskwa i Waszyngton. Głos I: No, nie wszyscy. Węgrzy rozumieją, Słowacy zrozumieli, polski premier też już grzeczny".

Cała rozmowa jest dość długa, można ją streścić jednym zdaniem: czołowi politycy świata wciąż bawią się i decydują o sprawach mniej znaczących krajów, którym niewątpliwie jesteśmy. Najlepiej podkreśla to ironiczne zakończenie rozmowy przez jednego z jej uczestników: "No to przejdźmy, Panowie, do salonu, zapraszam na kawę, zapraszam na rosyjski koniak, na szkocką whisky, na grecką Metaxę. Niech żyje zjednoczona Europa! (śmiech, zapis się urywa)".

Jak można myśleć, że to, czy wybierzemy do Parlamentu Europejskiego pięćdziesięciu czy nawet stu polskich reprezentantów, ma dla nas jakieś znaczenie, jeżeli w sieci pojawiają się takie informacje?

Do tej pory głos eurodeputowanych rozchodził się gdzieś po kątach, jednak podczas nadchodzącej kadencji znaczenie PE ma zostać zwiększone. Między innymi parlament ma zacząć wybierać przewodniczącego Komisji Europejskiej. Do tej pory PE jedynie zatwierdzał członków komisji. Może dzięki temu układ sił w UE zmieni się na tyle, aby stanowisko krajów środkowej i wschodniej Europy nie było lekceważone.

Kasa, kasa, dajcie kasę!

Teraz możecie oczy otworzyć szerzej, bowiem przedstawione informacje są jak najbardziej prawdziwe. W Polsce powszechna jest opinia, że politycy pchają się do Parlamentu Europejskiego niczym do koryta. W tym roku kampanie informacyjne oraz wyborcze są zdecydowanie bardziej wzmożone niż cztery lata temu. Nic dziwnego. Wynagrodzenia europosłów nadchodzącej kadencji mają zostać ujednolicone – do tej pory starano się, aby były one podobne do zarobków posłów w danym kraju. Przedstawiciel każdego z krajów członkowskich dostanie teraz miesięcznie 7 665 euro uposażenia brutto (ponad 36 tys. zł). Dla polskich europarlamentarzystów oznacza to podwyżkę o 350 proc.! Nie myślcie jednak, że reprezentanci takich krajów jak Niemcy czy Włochy, którzy zarabiali bagatela 13 tys. euro, tak szybko stracą prawie połowę pensji. Przez pierwsze miesiące będą oni dostawali wynagrodzenie w dotychczasowej wysokości.

Zgodnie z wyliczeniami dziennikarzy Money.pl, mimo że w tej kadencji dla Polski przygotowano w parlamencie 50 foteli, o cztery mniej niż w poprzedniej kadencji, podwyżki spowodowały, iż wydatki na przedstawicieli Polski w PE wzrosną o 14 mln euro i wyniosą 44,2 mln euro. To i tak kropla w morzu wydatków na zarobki wszystkich parlamentarzystów, którzy po kończącej się niedługo kadencji wykosztowali nas w sumie na 1,5 miliarda euro. Trudno sobie wyobrazić tą kwotę. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie całkowite wydatki Unii Europejskiej, gdyż 1,5 miliarda stanowi niecały 1 proc. budżetu.

Panie pośle, dlaczego Pan kandydujesz?

Gdyby ktokolwiek z posłów miał odpowiedzieć na to pytanie, zapewne nie wspomniałby o pieniądzach, jakie uzyskuje z tego tytułu. A już na pewno nie wspomniałby o szmuglach, jakie wyprawiają w parlamencie, o których mowa była na wstępie. Jak już wspomniano wyżej, do tej pory zarobki były różne w zależności od zarobków posłów z danego kraju. Poseł oprócz podstawowej pensji dostaje wynagrodzenie za każdy dzień (284 euro) spędzony w siedzibie parlamentu.

Średnio miesięcznie takich dni jest dwanaście, co daje dodatkowe 3,5 tys. euro. Każdy z posłów dostaje co miesiąc zwrot kosztów podróży, który może wynieść nawet 4 tys. euro. Dodatkowo parlamentarzyści uzyskują kolejne 4 tys. euro na miesiąc na prowadzenie biura. Dostają również świadczenie z powodu rozłąki z krajem w wysokości 16 proc. podstawowej pensji. Z niewiadomych przyczyn współmałżonek także otrzymuje wypłatę – 2 proc. podstawowej pensji, a także 220 euro miesięcznie na każde dziecko. Powtórzę więc znów - nic dziwnego, że się pchają.

Jak powyższe zarobki i liczne świadczenia mają się do wyniku najnowszego sondażu CBOS, w którym 41 proc. Polaków twierdzi, że polscy europosłowie "tak naprawdę niewiele robią w parlamencie"?

Pustki w sejmie już dziś

W wyborach do Parlamentu Europejskiego weźmie udział 1306 kandydatów (zobacz dokładne statystyki). Osiemdziesięciu z nich zasiada na co dzień w polskim sejmie. Oczywistym jest, że w czasie, gdy będą prowadzić kampanię wyborczą nie zasiądą w sejmowych ławach (TUTAJ przeczytasz więcej nt. temat). Niestety, jak informuje Kancelaria Sejmu: „Nie istnieją żadne regulacje prawne, które nakazywałyby posłowi wzięcie urlopu na czas kampanii wyborczej”. Sejm będzie świecił pustkami, a wynagrodzenia i tak będą normalnie wypłacane.

W grupie kandydujących znajduje się również kierownictwo wielu komisji sejmowych. W najczarniejszych scenariuszach może stać się tak, że większość tych, którzy dostaną się do europarlamentu, będą obecnymi posłami. W takiej sytuacji ich miejsce zastąpią następni w kolejności na listach wyborczych do Sejmu. Może dojść do podobnych, komicznych sytuacji, co cztery lata temu, kiedy to do Sejmu dostał się z zaledwie dwoma tys. głosów Sławomir Nowak. Jeżeli Zbigniew Ziobro dostanie się do europarlamentu, zapewni on miejsce w Sejmie Zbysławowi Owczarskiemu, który w wyborach w 2007 roku zdobył tysiąc razy mniej głosów niż Ziobro!

Populizm dla elektoratu

W celu poprawienia frekwencji wyborczej, która w poprzednich wyborach wyniosła zaledwie 21 proc. (mniej miała tylko Słowacja – 17 procent, śr. europejska wyniosła 47 proc.), partie wpisują na swoje listy wyborcze, oprócz dotychczasowych eurodeputowanych, także znane postacie świata sportu i show biznesu. Do europarlamentu kandyduje m.in. siatkarka Małgorzata Niemczyk (Partia Kobiet), Mistrzyni Świata w karate Marta Niewczas (SLD), Włodzimierz Smolarek (centrolewica) czy pisarka Manuela Gretkowska. Swoistym urozmaiceniem list wyborczych jest jedyny czarnoskóry kandydat, Patryk Kibangou z Kongo, reprezentujący SLD na Dolnym Śląsku.

Wzmożoną kampanię zachęcającą do głosowania prowadzi również sam Parlament Europejski, który na ten cel wydał już 18 milionów euro, przeznaczając je na liczne billboardy, „punkty widzenia” (punkty, w których można nagrać jakąś wiadomość dla danego posła), spoty radiowe i telewizyjne, promocja na licznych stronach internetowych w 22 językach. Parlament Europejski założył nawet konta w serwisach społecznościowych: YouTube, Facebook, Flickr oraz My Space.

Zdjęcia zostały wykorzystane na licencji CC. Należą do Parlamentu Europejskiego.