System szkolnictwa różni się od naszego, polskiego i to bardzo. Dzieciaki rozpoczynają naukę w wieku 4 lat w kleuterschool, czyli w przedszkolu, które składa się z dwóch klas. Gdy dziecko ma 6 lat rozpoczyna naukę w basisschool, czyli w szkole podstawowej. Nauka na tym szczeblu kształcenia trwa 6 lat, czyli składa się z 6 grup wiekowych. Po ukończeniu basisschool młody obywatel Holandii ma 12 lat i zaczyna naukę w szkole średniej, które odpowiada polskiemu gimnazjum. Nauka jest jednak dłuższa i na trzech różnych poziomach. Pierwszy, najniższy to VMBO i trwa 4 lata, po ukończeniu tej szkoły ma się wykształcenie niższe zawodowe, które można podnieść w średniej szkole zawodowej MBO, dającej także wstęp do szkolnictwa wyższego. Drugi poziom, czyli poziom średni, holenderskich szkół średnich to HAVO, w której nauka trwa 5 lat, a matura z tej szkoły od razu daje wstęp do szkolnictwa wyższego. Najwyższy poziom holenderskich gimnazjów(VHO) trwa aż 6 lat i matura daje wstęp na uniwersytety. Szkoły wyższe (HBO), trwają 4 lata i dają dyplom BECHLOR, który odpowiada polskiemu licencjatowi. Nauka w uniwersytetach (WO) trwa zarówno 4 jak i 5 lat i po jej ukończeniu uzyskuje się tytuł licencjata lub tytuł MASTERA, czyli magistra.
Strona euronet.nl udostępnia schemat holenderskiego szkolnictwa, który wygląda następująco:
W Holandii stawia się na indywidualne umiejętności każdego z uczniów, jego znajomość języków, umiejętność pracy w grupie oraz logicznego myślenia. Nie wkuwa się tam żadnych wierszy na pamięć. Liczy się umiejętność i wiedza, która może być w przyszłości spożytkowana. Stawia się na samodzielność. Według mnie ten system szkolenia jest bardzo dobry, ponieważ już na stopniu gimnazjalnym uczeń wybiera odpowiedni do swoich umiejętności poziom, który w przyszłości pozwoli mu dostać się na uczelnię, która będzie zgodna z reprezentowanym przez niego poziomem wiedzy i umiejętności.
Moja siostra cioteczna, która mieszka i uczy się w Holandii (teraz jest bodajże w 8. klasie), zna dobrze język angielski, a ma dopiero 12 lat! Holenderskie dzieciaki nie muszą chodzić w mundurkach, zakuwać po nocach, nosić podręczników do szkoły (mają specjalne szafki w klasach) i mają się dobrze. Nawet dla tych, którzy omijają szkołę szerokim i półokrągłym łukiem, zawsze znajdzie się praca! Co na to Giertych, Legutko i inni?
foto 2 - by StarrGazr
Moja siostra cioteczna, która mieszka i uczy się w Holandii (teraz jest bodajże w 8. klasie), zna dobrze język angielski, a ma dopiero 12 lat! Holenderskie dzieciaki nie muszą chodzić w mundurkach, zakuwać po nocach, nosić podręczników do szkoły (mają specjalne szafki w klasach) i mają się dobrze. Nawet dla tych, którzy omijają szkołę szerokim i półokrągłym łukiem, zawsze znajdzie się praca! Co na to Giertych, Legutko i inni?
foto 2 - by StarrGazr
Miło się czyta o Holandii. Zapraszam do siebie - strona ciągle w fazie beta... :)
OdpowiedzUsuńwww.fabrykaslow.eu
Zawsze dziwiło mnie, czemu Ester nic praktycznie nie robi w domu po szkole, przy czym my tu w Polsce siedzimy całymi popołudniami nad książkami i jeszcze brakuje nam czasu na to, aby nauczyć się wszystkiego, czego powinniśmy. :)
OdpowiedzUsuńnie ma sily
OdpowiedzUsuńaby umiec trzeba pewne rzeczy zakuc na pamiec
gdy mamy juz zakute mozemy na bazie tego zaczac myslec
inaczej sie nie da
problem jet w wyborze tego o czym chcemy myslec
czyli co robic w swoim zyciu
jak wiadomo wiekszosc ludzi nic nie chce robic
i do tego dostosowuja sie holenderskie szkoly
natomiast polskie szkoly nadal bohatersko walcza o to aby ci ktorzy chca nic nie robic
jednak cos robili i dostawali papierki
wyzszych studiow czyli potwierdzenie zdolnosci do myslenia