niedziela, 26 grudnia 2010

Jaki pasożyt przeżyje wszystko? Idea

Wyobrażenie zaszczepienia idei leży u podstaw pomysłu twórców wielopoziomowego filmu "Incepcja". Autorzy chcieli zaprezentować złożony proces, a raczej jego wyobrażenie, w pełnometrażowym filmie, który wydawał się trwać wieczność.

Główny bohater, pan Cobb, w którego rolę wcielił się Leonardo DiCaprio, balansuje na skraju rzeczywistości i snu, na skraju realności i wyobraźni. Kierowanie podświadomością jest kluczem do sukcesu, a zaszczepienie idei jest jedyną drogą do doraźnego, jednorazowego wpłynięcia na czyjąś podświadomość. Jak tego dokonać? Tylko Pan Cobb potrafił to zrobić. Już raz zaszczepił komuś ideę. Doprowadziła ona do tragedii, którą mógł przewidzieć, ale nie mógł jej zapobiec.

Pewnego dnia, od Saito, właściciela gigantycznej spółki w branży elektrycznej, pan Cobb dostaje zlecenie zaszczepienia idei. Celem ma być spadkobierca korporacji, która jako jedyna może zagrozić firmie Saito. Idea ma być prosta – spadkobierca, czyli pan Fisher, ma zrezygnować z przejęcia firmy po ojcu, która zgodnie z testamentem ma wówczas zostać podzielona na kilkanaście mniejszych spółek. Operacja „incepcji” jest bardzo złożona, przeszkadzają w niej projekcje, lub jaśniej – wizje i urojenia pana Cobba.

Widzowi bardzo trudno jest spamiętać każdy z wątków w filmie. Przenosimy się pomiędzy wyobrażeniami różnych bohaterów. Wraz z „włączeniem” do projektu nowej osoby, która ma zaprojektować każdy z poziomów podświadomości, widz jest zaznajamiany z tajnikami samej sztuki zaszczepienia idei.

Obraz „Incepcja” może się wielu osobom podobać. Jest to film akcji o podłożu psychologicznym z wątkiem miłosnym i domieszką sensacji oraz dramatu. Zaspakaja rozmaite gusta i każdy odnajdzie fragment, który będzie bliski jego oczekiwaniom i wyobrażeniom.

Być może już raz śniłeś o tym samym, co przytrafia się bohaterom albo pojawiła się w twojej głowie podobna wizja. Faktem jest jednak, że nigdy nie pamiętałeś początku twojego snu, choć zawsze znajdowałeś się w nim w centrum wydarzeń. Ludzie na Ciebie spoglądali i to Ty byłeś twórcą sennej wyobraźni…

Film "Incepcja" jest przemyślaną grą wyobrażeń, grą snów, która ma wpłynąć na ludzką podświadomość. Ma zaszczepić w każdym z oglądających chęć rozważań nad istnieniem podświadomości, nad jej celem, sensem. Po obejrzeniu obraza autorstwa Christophera Nolana przychodzi na myśl pytanie: czy moje życie jest kierowane podświadomie? Jeżeli tak – w jaki sposób, jeżeli nie – co wpływa na moje decyzje?

Film trzyma w napięciu od samego początku i wcale nie kończy się ono wraz z ostatnią klatką. To pod wpływem tego napięcia powstały te słowa.

sobota, 18 grudnia 2010

"Cieszę się, że przyszliśmy", czyli słowo po spektaklu

Podobno światopogląd ks. Józefa Tischnera bardzo odpowiada młodym, kreatywnym ludziom. Choć z poglądami tymi się nie zapoznawałem, to jeśli chodzi o spektakl "Filozofia po góralsku" duetu Ireny Jun i Wiesława Komasy, bardzo mi on "leży".

Premiera przedstawienia, opartego na książce ks. Józefa Tischnera pod tym samym tytułem, odbyła się już, bagatela, pięć lat temu w warszawskim Teatrze Studio. Trudno zatem dodać coś, co jeszcze o samym spektaklu nie zostało powiedziane. Muszę jednak powiedzieć, że nie zwykłem pisać recenzji spektakli, raz dlatego, że nie bywam zbyt często na takowych, dwa, że nie uważam, bym posiadał wiedzę by to robić, co w sumie wynika z pierwszego. Mogę jedynie zabawić się w zapisanie własnych odczuć po obejrzeniu spektaklu "Filozofia po góralsku" autorstwa Ireny Jun i Wiesława Komasy.

Wspomniany duet zajął się jednocześnie scenariuszem, reżyserią i odtworzeniem głównych ról. Włączenie do przedstawienia wątku młodej pary góralskiej miało, według mnie, ma celu uteatralnienie filozoficznego rozgadania. To oni, wchodząc na scenę, a raczej mały podest między krzesłami, prezentowali inną formę ekspresji niżeli tylko słowo mówione. Młoda góralka śpiewała, a jej silny głos przeszywał na wskroś. Rozdawała też widzom, wcześniej pokrojony na scenie, oscypek. Jej narzeczony robił wybranym gościom zdjęcia z białym misiem, by na koniec spektaklu wręczyć im ich odbitki. Ta góralska para ubrana była w tradycyjne stroje, co nadawało walory estetyczne. Widzowie, w liczbie zaledwie 60 osób, w pewnym sensie uczestniczyli w spektaklu. Łatwo można było poczuć, że słowa ze sceny kierowane są do każdego z obecnych.

Wszyscy dobrze wiemy, że Tales z Miletu to tak naprawdę Stasek Nędza z Pardałówki. Wszelkie greckie mity i legendy kończyły się tragicznie, a filozofom góralskim zależało na pogłębianiu szczęścia i radowaniu. Z tego właśnie powodu prawdy przez nich głoszone są lepsze i należy się do nich stosować. Tak została przedstawiona jedna z góralskich tez. Aktorzy góralską gwarą i z przejęciem przekonywali, że "cłek jest miarą wszystkiego", czyli "to, co dla ciebie jest dobre, dla mnie jest złe, a co dla ciebie jest złe, dla mnie jest dobre."

Dialog między wiekowym już małżeństwem górali był bardzo autentyczny. Przypominał sposób rozmowy babci, która z przejęciem opowiada o tym, co ostatnio, bądź też lata temu, wydarzyło się na wsi. Filozofia góralska została okraszona dowcipem, co jeszcze bardziej ułatwiało jej przyswajanie. Wyszedłem z kameralnej sali z przeświadczeniem, że warto kochać, cieszyć się każdą chwilą i że lepiej "bardziej być, niż bardziej mieć".

Wychodząc już z samego teatru usłyszałem: "Cieszę się, że zdecydowaliśmy się przyjść". Jestem pewien, że nie była to odosobniona wypowiedź, po obejrzeniu spektaklu "Filozofia po góralsku" w Teatrze Studio. Choć podczas tego czwartkowego wieczoru byłem również na koncercie Hey, trudno jest mi powiedzieć, co mi się bardziej podobało. Wiem jednak, co mnie bardziej "przejęło".

Zdjęcie opublikowane na licencji CC, autorstwa
Małopolskiego Instytutu Kultury.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Reggaeneracja po wrocławskim festiwalu One Love

Występy niektórych artystów i konkretne kawałki przez nich wykonywane podczas One Love Sound Fest we Wrocławiu, doprowadzały tłum do apogeum ekstazy, wibracji ciał i całej, gigantycznej hali.

Po kilku godzinach podróży pociągiem w stronę Wrocławia woń marihuany w wagonie już nikogo nie dziwiła. Dredy, jamajskie i rastafariańskie flagi, lew na koszulce i czapki w kolorach rasta. Nieco przymknięte oczy i uśmiech na twarzy. Po siedmiu godzinach, z zaledwie godzinnym opóźnieniem, docieramy do stolicy reggae.

Na ulicach Wrocławia mogliśmy tego dnia zobaczyć wielu kibiców w zielonych bluzach i szalikach. Fani Śląska Wrocław pod spożywczakami posilają się przed meczem lokalnym piwem, znanym zresztą w całej Polsce. Robiąc zakupy w jednym z osiedlowych sklepów zaczepiają nas pytając o ogień. - Nie macie?! Same debile. Widać, że kałamarze, studenciaki.

Atmosfera przed ich świętem jest inna niż przed naszym. Przyjechaliśmy kilkaset kilometrów, by delektować się słodkimi rytmami reggae, roots, dub czy ragga. Nie chwalimy się skąd jesteśmy i nikogo nie zaczepiamy. Dlaczego zaczepiają nas? Odpowiedź brzmi: alkohol. Kibiców zbierało się przed stadionem coraz więcej, paradowali z piwami nie zważając na przejeżdżające obok policyjne radiowozy. To ich święto, to ich dzień.

Tego dnia wydarzyło się jednak we Wrocławiu coś większego. Coś, co każdego roku sprowadza do miasta tysiące osób. Sprowadziło także i nas. Gdy zbliżała się godzina 16, przed Halą Stulecia zbierał się tłum, sporadycznie ktoś pił piwo. Ludzie, mimo wielkiego ścisku tuż przed otwarciem wejść, potrafili okiełznać emocje i nikomu krzywda się nie stała. Co więcej, wśród tych ludzi panowała atmosfera jedności, nie bez znaczenia festiwal to "Jedna Miłość". Powinienem pominąć kwestie "handlu" w samym centrum tłumu przed wejściem, ale nawet to udawało się za pośrednictwem kilku zupełnie nieznajomych osób.

To miejsce było bezpieczniejsze niż rejony stadionu wrocławskiego. Nikt nas nie zaczepiał i po kilku minutach lekkiego ścisku bezpiecznie weszliśmy do środka. A co działo się, trudno opisać słowami. Zwłaszcza to, co działo się w środku grupy fanów pod główną sceną. Występy niektórych artystów i konkretne kawałki przez nich wykonywane, doprowadzały tłum do apogeum ekstazy, wibracji ciał i całej, gigantycznej hali.

Zespół Natural Dread Killaz wielkim uderzeniem zainaugurował festiwal One Love. To na koncert tego zespołu i niemieckiego artysty muzyki reggae, Gentlemana, zjechało się najwięcej fanów. Poza nimi do Wrocławia przyjechało dziewięciu innych artystów, którzy na dwóch scenach rozgrzewali przybyłych w liczbie około 10 tysięcy.

Nie wytrzymaliśmy do występu Vavamuffin, ostatniego tej nocy. Stwierdziliśmy, że skoro ekipa jest z Warszawy, to na pewno kiedyś będziemy mieli okazję pójść na ich koncert. Poza tym mieliśmy pociąg o 5.18. Podróż powrotna minęła jak z płatka, budzeni tylko przez kontrolę biletów wróciliśmy do Warszawy, zmęczeni, ale naładowani pozytywną energią, trochę wyciszeni, ale to pewnie już jutro się zmieni.

Niedziela w naszym warszawskim mieszkaniu jest niezwykle spokojna. Dwójka z nas śpi, pozostali surfują po sieci. W tle brzmią spokojne rytmy reggae, które wczoraj królowało na siódmej edycji festiwalu One Love.

Podsumowując, największy halowy festiwal reggae w Europie uznajemy za niezwykle udany. Szkoda, że nie zwiedziliśmy Wrocławia, w przyszłym roku obowiązkowo musimy poświęcić na ten wyjazd więcej czasu. Mimo braku wspólnego grupowego zdjęcia, jestem pewien, że ten dzień pozostanie w naszej pamięci na zawsze.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Bergen op Zoom - zwykłe niezwykłe miasto

W Holandii każde miasto wydaje się być podobne, wąskie uliczki w centrum, podobna architektura osiedli. Jednak nie ma dwóch takich samych miast. Każde ma swoją duszę, niepowtarzalny urok, któremu łatwo ulec. Zapraszam do Bergen.

Sportowy tryb życia to domena Holendrów. W taki pogodny dzień, oczywiście wietrzny, można zobaczyć tu wielu windsurferów.

Miasto to zostało zapamiętane z powodu licznych artystów cyrkowych i innych ludzi zajmujących się występami na jarmarkach.

Bergen oddalony jest o 17 km na zachód od Roosendaalu. Miasto położone jest nad zatoką w Północnej Brabancji.


Zobacz więcej zdjęć w galerii zdjęć w serwisie Wiadomości24.pl

niedziela, 8 sierpnia 2010

Prawdziwie gwiazdorskie miasto

Mimo że jestem w Holandii już ponad dwa miesiące i jest to bodajże mój siódmy raz, to wciąż są tutaj rzeczy, które mnie zaskakują. Dosłownie przed chwilą, szukając miasta, w którym jest niedziela handlowa, natrafiłem na Willemstad w Moerdijk. I choć teraz wybieram się do Bergen op Zoom nad zatokę, to do Willemstad na pewno zawitam, chociażby dlatego, że to iście gwiazdorskie miasto, nie jakiś tam Holiłód, czy coś w tym rodzaju.

Architektura holenderskich miast powala, zresztą spójrzcie sami:


Wyświetl większą mapę

poniedziałek, 5 lipca 2010

Zostałem laureatem III edycji stypendium "Indeks Start2Star"

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy w moim życiu wiele się działo. Po pierwsze, w maju pisałem egzamin maturalny, a już 31 maja wyjechałem do pracy do Holandii, w której obecnie przebywam. Po drugie, 30 marca dowiedziałem się, że maturę zdałem, a dzień później, że... zostałem laureatem III edycji stypendium "Indeks Start2Star", którego fundatorem jest Fundacja LC Heart założona przez Leszka Czarneckiego. Zostałem laureatem wraz z 20-osobową grupą tegorocznych maturzystów z całej Polski. Mogą oni liczyć na comiesięczne stypendium nawet przez cały okres trwania studiów, oczywiście spełniając cały czas określone wymagania.

Jak możemy przeczytać na stronie paga.org.pl: "Indeks Start2Star to nowatorski program stypendialny, obejmujący cały, nawet pięcioletni okres studiów. Jego głównym celem jest zapewnienie wybranej grupie najzdolniejszych i najbardziej aktywnych społecznie maturzystów, pochodzących z niezamożnych rodzin, środków finansowych na odbycie studiów."

Ostatnim warunkiem do spełnienia jest dostanie się na studia. Jest to jednak dla mnie cel minimum na najbliższe.. 7 dni. Tak, już 12 lipca wyniki rekrutacji na studia. Trzymajcie kciuki.

Edycja dnia 1.08.10r.: Jestem studentem wymarzonego kierunku - Dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim!

niedziela, 28 marca 2010

Włodzimierz Cimoszewicz: Czy w Polsce potrzebna jest zmiana Konstytucji?

Na kolejnym sobotnim spotkaniu w ramach Akademii Europejskiej Włodzimierz Cimoszewicz wygłosił wykład o zmianach w polskiej konstytucji. Zapraszam do odsłuchania wystąpienia na moim blogu.

Dariusz Rosatii, pomysłodawca Akademii, tak oto opisał m.in. byłego premiera Polski: "Jest to człowiek, który w Polsce pełnił chyba wszystkie ważne funkcje państwowe z wyjątkiem chyba jednej (dwóch - wtrąca W. Cimoszewicz). No tak, jeszcze nie był prymasem. Drugą funkcją, którą nie pełnił tj. prezydentem, choć wszystko na to wskazuje, od kilku miesięcy potwierdzają to sondaże, że gdyby zechciał to najprawdopodobniej by tę funkcję sprawował również. Moi drodzy, Włodzimierz Cimoszewicz jest absolwentem wydziału prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu w Białymstoku ze względu na wybór swojego miejsca zamieszkania. Jest człowiekiem, który w klasie politycznej jest wyjątkowy pod wieloma względami, nie tylko dlatego, że mieszka w środku Puszczy Białowieskiej..." Dlaczego jest wyjątkowy i co Włodzimierz Cimoszewicz myśli o zmianie polskiej konstytucji? Dowiesz się z poniższego wykładu.

Zapraszam do odsłuchania wykładu: Czy w Polsce potrzebna jest zmiana konstytucji? (27 marca 2010):





poniedziałek, 22 marca 2010

Prezydent Kwaśniewski: Miejsce Polski w Europie i na świecie

Choć mało kto o tym wie Aleksander Kwaśniewski były, dwukrotny prezydent, oprócz szerokiej działalności politycznej, ma także za sobą karierę dziennikarską. W sobotę, 20 marca 2010 roku wygłosił swój wykład pt. "Miejsce Polski w Europie i na świecie".

Na wikipedii.pl przeczytamy taką oto menzurkę: Aleksander Kwaśniewski (ur. 15 listopada 1954 w Białogardzie) – polski polityk, z zawodu dziennikarz. Od 23 grudnia 1995 do 23 grudnia 2005 Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. W okresie PRL działacz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (od 1977), minister w rządach Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego. Założyciel Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej, poseł na Sejm I i II kadencji.

Zapraszam do odsłuchania wykładu: Miejsce Polski w Europie i na świecie (20 marca 2010):





wtorek, 16 marca 2010

Wieje nam pod narty czy może w plecy?

Podczas sobotniego wykładu Tomasza Lisa w ramach Akademii Europejskiej nie mogłem się oprzeć przed zadaniem pytania najlepszemu dziennikarzowi w Polsce.

Moje pytanie brzmiało: Napisał Pan w swojej książce ostatniej "My, naród" takie zdanie: "W Polsce mamy szansę zrobić coś wyjątkowego, złamać stereotypy z przeszłości, dokonać cywilizacyjnego skoku na miarę pokoleń." Mam pytanie czy obecnie są ku temu dobre warunki, czy wieje nam pod narty czy może w plecy i jak nam idzie dokonanie tego skoku?

Jak odpowiedział Tomasz Lis? Odpowiedź możesz odsłuchać poniżej:




niedziela, 14 marca 2010

Tomasz Lis: media wpływają na politykę czy polityka na media?

W sobotę, 13 marca 2010, podczas trzeciego już spotkania w ramach Akademii Europejskiej prof. Dariusza Rosatiego, Tomasz Lis wygłosił swój wykład na temat wpływu mediów na politykę. To wystąpienie można bez wahania uznać za najciekawsze od początku Akademii.

Dziekan Wyższej Szkoły Handlu i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego odczytał menzurkę opracowaną na podstawie wikipedii.pl: "
Chciałbym przedstawić pierwszego naszego gościa - Tomasza Lisa - znakomitego i znanego wszystkim dziennikarza. Dorobek i dokonania p. Lisa są znaczące: Tomasz Lis był korespondentem "Wiadomości" w USA, był potem współtwórcą programów informacyjnych "Fakty" w TVN, "Wydarzenia" w Polsacie. Był pomysłodawcą i gospodarzem programów publicystycznych: "Co z tą Polską?" w Polsacie, "Co z Polską" - Agora. Od 25 lutego 2008 roku jest gospodarzem autorskiego programu publicystycznego pod tytułem "Tomasz Lis na żywo" w TVP 2. Tomasz Lis otrzymał również siedem Wiktorów, w tym SuperWiktora w 2006 roku. Trzykrotnie w 1999, 2007 i 2009 otrzymał tytuł Dziennikarza Roku. Był laureatem konkursu Telekamery 2002 i Telekamery 2006. (otrzymując nagrody za "Fakty TVN" i "Co z tą Polską?") a także Nagrodę Kisiela 2005. Był trzykrotnie nominowany w Plebiscycie MediaTory: Studenckie Nagrody Dziennikarskie: w 2007 w kategorii AuTORytet oraz w roku w kategoriach NawigaTOR (za udowodnienie, że rzetelne dziennikarstwo i prawdziwą publicystykę można uprawiać na najwyższym poziomie bez względu na medium) i ProwokaTOR (za powrót do TVP – miejsca pracy, w którym zaczynał i które wielokrotnie krytykował)."

Temat wykładu: Wpływ mediów na politykę. 13 marca 2010:
Wykład Tomasza Lisa:







Autorem zdjęcia jest Adam Stępień.

sobota, 6 marca 2010

Jacek Żakowski o mediach - posłuchaj kolejnego wykładu

Zapraszam do odsłuchania kolejnego wykładu Akademii Europejskiej prof. Dariusza Rosatiego, który dzisiaj w murach Wyższej Szkoły Handlu i Prawa im. Łazarskiego wygłosił dziennikarz Jacek Żakowski.

Dariusz Rosati opisał jednego z najlepszych polskich dziennikarzy w następujący sposób: "Pan redaktor Jacek Żakowski jest dziennikarzem tygodnika "Polityka", jest stałym komentatorem "Gazety Wyborczej", jest autorem i gospodarzem cotygodniowego programu w radiu TOK FM. Jest to jeden z najciekawszych, najlepszych, najbardziej obiektywnych dziennikarzy, jakich mamy w Polsce. Jest autorem wielu książek na tematy polityczne, społeczne. Pan Jacek Żakowski ma piękną kartę opozycyjną, działał w opozycji demokratycznej w czasach PRL. Obecnie jest również wykładowcą na Collegium Civitas. Jest nie tylko ekspertem ds. mediów, ale jako dziennikarz uczestnikiem procesu działania mediów."

Temat wykładu: Wpływ mediów na demokrację. 6 marca 2010
Wykład Jacka Żakowskiego "Rola mediów w procesie umacniania demokracji":






Autorem zdjęcia jest Adam Stępień.

"Kultura tworzy rozwój", czyli pierwszy BROWART w Ostrowcu

Na przełomie lutego i marca został wydany pierwszy numer kulturalnego czasopisma, które zrodziło się z inicjatywy Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim.

- Oddajemy do Państwa dyspozycji czasopismo, które mamy nadzieję tworzyć i rozwijać wspólnie z Państwem. Będziemy starać się, aby z każdym numerem, było coraz lepsze i bardziej dostosowane do Państwa oczekiwań - piszą we "wstępniaku" Agnieszka Derlatka i Kamil Stelmasik.

Wydawać by się mogło, że takich czasopism jest pełno. Jednak nie w Ostrowcu. Twórcy, motywowani chęcią zrewolucjonizowania lokalnej kultury, pokazywania i pisania o swoim mieście i również, do czego przyznają się sami założyciele, zazdrością wobec dokonań innych miast, które swoje kulturowe czasopisma już mają, postanowili stworzyć własne czasopismo. Darmowe i dostępne dla każdego.

Agnieszka Derlatka z Kamilem Stelmasikiem, na czele grupy ostrowieckich społeczników, ludzi kreatywnych, związanych na stałe z ostrowiecką kulturą, pragną dowieść, iż o Ostrowcu można jeszcze wiele powiedzieć i poznać jego nieznane oblicze. Tak właśnie powstał BROWART - platforma służąca wymianie myśli, relacji własnej twórczości czy promocji ciekawych projektów.

W pierwszym, lutowo-marcowym, wydaniu BROWART-u możemy przeczytać o historii ostrowieckiego Browaru, przenieść się na chwilę na zimną Alaskę, dowiedzieć się więcej o Ognisku Plastycznym czy Fotoklubie Galerii MCK, zapoznać się z recenzjami kilku książek, poczytać o tym, co ciekawego w Ostrowcu się wydarzyło, i co się jeszcze wydarzy. Redaktorzy, do których możesz dołączyć także i Ty, podejmują tematy z szerokiego wachlarza kulturalnych zainteresowań.

Jedynym sposobem na przekonanie się, czy teksty zamieszczone w BROWART-cie są warte Waszej uwagi jest zdobycie pierwszego egzemplarza, który znajdziecie np. w ostrowieckich liceach, urzędach, instytucjach kultury, bibliotekach, księgarniach i pubach.

Jeżeli masz pytania, pisz na: czasopismobrowart@gmail.com

sobota, 27 lutego 2010

Podcasting wykładów Akademii Europejskiej prof. Dariusza Rosatiego

27 lutego 2010, w historycznym dniu dla polskiego sportu, dniu, w którym Justyna Kowalczyk zdobyła złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver (a chwilę po niej brąz zdobyły polskie panczenistki), odbyła się inauguracja Akademii Europejskiej prof. Dariusza Rosatiego. Pragnę rozpocząć cykl publikacji podcastów z wykładów znamienitych osobistości polityki i mediów. Regularnie, sobota po sobocie, będziecie mogli odsłuchiwać wykłady na moim blogu.

Postanowiłem zamieszczać nagrania tylko z wykładów. Raz dlatego, że wydałbym masę kasy na baterie (:P), dwa, że jest tam przekazywana wiedza podręcznikowa, którą możecie znaleźć w... podręczniku. A te za pewne posiadacie. Zresztą kogo, kto nie zdaje WOSu na maturze, interesuje paplanie o formach demokracji? Założę się, że chcielibyście bardziej posłuchać żartów Bieleckiego, czy anegdotek Tomasza Lisa, który również ma się (zgodnie z planem) pojawić. Choć szczerze mówiąc, radziłbym nie sugerować się bezkrytycznie co do nazwisk na tej liście, bo na pierwszym spotkaniu zaszczyciły nas swoją obecnością zupełnie inne nazwiska, niż te, które wcześniej puszczono w eter.

Akademia odbywa się w auli Wyższej Szkoły Handlu i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego. Spotkania odbywają się, co sobotę (od 27 lutego do 17 kwietnia) i trwają od 9 30 do 13. W ramach Akademii, oprócz wykładów, odbywają się tematyczne warsztaty, które z kolei są prowadzone przez nauczycieli warszawskich liceów i profesorów najlepszych uczelni w Polsce.

Pierwszym wykładowcą na Akademii Europejskiej był Jan Krzysztof Bielecki, o którym sam prof. Dariusz Rosati mówi: "Bardzo się cieszę, że dziś, na pierwszym spotkaniu, mamy możność przedstawić Wam bardzo specjalnego gościa. Kogoś, którego życiorys polityczny i życiorys zawodowy jest bardzo ciekawy. Powiedziałbym nawet, że jest materiałem na dobry scenariusz filmowy. Człowiek, który będzie dzisiaj rozmawiał z Wami o demokracji. Jest absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego, jest doktorem nauk ekonomicznych, ale jak powiedział w jednym z ostatnich wywiadów, życie niesie niespodzianki, trzeba być przygotowanym w życiu na odgrywanie różnych ról. I rzeczywiście takie role odgrywał. Jak trzeba było to był kierowcą ciężarówki, a jak trzeba było to był premierem rządu Rzeczypospolitej Polskiej."

Kliknij "play" i poczekaj na załadowanie się pliku. Miłego słuchania!
Temat wykładu: Demokracja. 27 lutego 2010:
Wykład Jana Krzysztofa Bieleckiego o Demokracji:






Odpowiedzi premiera Bieleckiego na pytania słuchaczy:






Zdjęcie pierwsze jest autorstwa: Adama Stępnia. Zdjęcie p. Bieleckiego (2) jest autorstwa Slawek's, opublikowane na licencji Creative Commons

piątek, 26 lutego 2010

"Prawda leży zawsze tam, gdzie leży", czyli wybieramy "Srebrne Usta"

Jeszcze tylko dwa dni zostało do zakończenia głosowania w walce o tytuł "Srebrne Usta". Kto w tym roku dołączy do znamienitego grona zwycięzców w plebiscycie radiowej Trójki?

Rok 2009 byłby rokiem straconym bez przyznania tytułu dla Srebrnoustego. Głosowanie w czternastej edycji plebiscytu radiowej Trójki odbywa się za pomocą SMS-ów i trwa jeszcze przez dwa dni. Kto w tym roku dołączy do znamienitego grona zwycięzców w plebiscycie "Srebrne Usta", do którego należą między innymi Lech Wałęsa czy Donald Tusk?

Wśród nominowanych wypowiedziach w tegorocznym plebiscycie radiowej Trójki znalazła się wypowiedź Bartosza Arłukowicza, który opowiadał o technice uduszenia poprzez przytulenie. Andrzej Czuma, były minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska, opowiadał z kolei o dwubiegunowym stanie depresyjno-maniakalnym. W szranki z innymi wypowiedziami stanęła rozprawa Ludwika Dorna o filozofii: "walki ezoterycznej abstrakcji z realnym życiem, realnymi ludźmi i ich realnymi prawami". Nie mniej barwny i kwiecisty jest język Mariana Filara czy Sebastiana Karpiniuka. Choć nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby ktoś zdobył tytuł "Srebrne Usta" rok po roku, to są duże szanse, że może tego dokonać pani poseł Nelly Rokita wraz ze swoim sławetnym pytaniem do Boga. Wypowiedzi tych i pozostałych kandydatów można w całości odsłuchać na stronie Polskiego Radia. Moim faworytem jest bezkonkurencyjny Sebastian Karpiniuk.

Jeżeli jakaś wypowiedź przypadała Ci szczególnie do gustu, możesz oddać na nią głos za pomocą SMS-a. Należy wówczas wysyłać wiadomość pod numer 7203, wpisując w treści nazwisko kandydata bez polskich znaków. Wśród głosujących zostaną rozlosowane trzy vouchery na wycieczki. Oficjalne wyniki poznamy 3 marca.

środa, 24 lutego 2010

O północy koniec głosowania. Dzięki za wsparcie!

Korzystając z chwili przerwy (w meczu Inter - Chelsea) i faktu, iż dzisiaj o północy kończy się głosowanie w konkursie na Dziennikarza Obywatelskiego 2009 Roku pragnę wszystkim, którzy oddali na mnie głos serdecznie podziękować!

Te trzy tygodnie trwania głosowania dowiodły, że wielu ludzi wspiera mnie i dopinguje w tym, co robię. Redakcja portalu swsw.pl zamieściła w międzyczasie artykuł o mnie. Kto nie czytał - serdecznie zachęcam.

Nie liczy się to czy cokolwiek w tym konkursie osiągnę. Ważne jest, że mam wsparcie wśród znajomych i mieszkańcach mojego miasta. Jeszcze raz serdecznie za nie dziękuję.

czwartek, 4 lutego 2010

Rozpoczęło się głosowanie w konkursie na Dziennikarza Obywatelskiego 2009 Roku

Dzisiaj rozpoczęła się faza głosowania internautów w Konkursie na Dziennikarza Obywatelskiego 2009 Roku. To od Was zależy kto wygra i kto otrzyma tytuły i nagrody. Warto wziąć udział w głosowaniu, bo wśród tych, którzy oddali głos i do 13 kwietnia zarejestrują się w serwisie Wiadomości24.pl organizatorzy rozlosują laptopa. Czasu na zapoznanie się z serwisem macie zatem sporo.

Jak się domyślacie, proszę Was o głosy. Oto teksty, które zgłosiłem do konkursu:
- Dobromir Sośnierz: jesteśmy niewolnikami państwa
- Przedwyborczy rentgen Parlamentu Europejskiego
- Maciej Bańcer - dla niego nie ma rzeczy niemożliwych

Żeby zagłosować wystarczy kliknąć TUTAJ i podać swój e-mail. Następnie potwierdzamy głos klikając na link w e-mailu, który dostaniecie na pocztę. Z każdego maila można zagłosować jeden raz. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc!

Głosowanie potrwa do 23 lutego włącznie. Mam nadzieję, że dzięki Waszym głosom 11 marca zahaczę o galę konkursu w Warszawce ;)

Zdjęcie autorstwa: fractalworld wykorzystane na licencji Creative Commons.

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Plebiscyt "Czyściochy Roku 2009", czyli kto wypłynął na wierzch?

Polityka, showbiznes, sport, media i rynek muzyczny - w tym całym grajdole przewijają się nazwiska pewnych osobistości, które wyciągnąłem ze śmierdzącego bagna. Czy są zupełnie czyści? Czy zasługują na uznanie? W moich oczach, owszem.

Nie znam osoby, która jest wolna od informacji z mainstreamu. Nośnikami newsów jesteśmy my sami i nie ma co się temu sprzeciwiać. Ludzie po prostu lubią obsmarowywać innych. Postarałem się z tego całego śmierdzącego, polskiego grajdołka wyłowić niezłe sztuki, pachnące świeżością karpiki, swego rodzaju "czyścioszki". Stwierdziłem, że nie ma sensu paplać się w błocie, gdy można rok 2009 wspomnieć z nutką przyjemności z łowienia pachnących świeżością prawdziwych okazów. To tylko subiektywny zbiór nazwisk i dobór odpowiednich kategorii, więc zanim zaciesz smarować, skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

"Najczystszy Polityk Roku 2009"

Zacznijmy od tematu najbardziej śmierdzącego, później będzie już tylko milej i czyściej. Choć internauci (po zmasowanej akcji z inicjatywy wykop.pl) zagłosowali w rankingu na Polityka Roku na portalu onet.pl, że nie ma takiego polityka, który zasługiwałby na uznanie, to chyba nikt nie odbierze sukcesu [b]Jerzemu Buzkowi[/b]. Wybór na prestiżowe stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego nie mógł przejść bez echa. Mimo że jest to posadka bardziej symboliczna niż wpływowa, Panu Buzkowi należą się słowa uznania, gdyż spośród wszystkich polskich polityków w 2009 roku pisano i mówiono o nim w samych superlatywach.

Wystarczyło zaledwie sześć tygodni na stanowisku, aby Buzek został obdarowany ogromnym zaufaniem rzeszy Polaków. Potwierdza to sondaż przeprowadzony przez CBOS pod koniec sierpnia poprzedniego roku. Z sondażu wynika, że "Najczystszemu Politykowi Roku 2009" wg Bartłomieja Graczaka, ufa 64 proc. respondentów. Śmiem twierdzić, że to właśnie zaufanie jest największym skarbem, który starają się zdobyć politycy. Ponadto, w kolejnym badaniu opinii społecznej, które przeprowadzono z polecania Platformy, dowiadujemy się, że ludzie najchętniej widzieliby właśnie Buzka jako prezydenta Polski. Czy można marzyć o większym sukcesie?

Choć Buzek nie dokonał jeszcze niczego wielkiego, nie przeprowadził żadnych przełomowych reform czy też nie ugrał nic konkretnego dla Polski, zyskał uznanie. Parafrazując słowa Jerzego Kryszaka: daję Buzkowi trzy piątki, czyli tyle ile głosów zdobył (555), ale do końca kadencji jeszcze daleko. Jerzy Buzek na razie obiecuje: że Europa nowoczesna i silna, że walka z kryzysem, że zmiany klimatyczne i współdziałanie z USA. Ciężko w tej sytuacji powiedzieć "obiecanki cacanki, a Polsce jak kto chce", bo mamy już Europę, a tutaj nie ma biadolenia. Wolelibyśmy oczywiście, aby te obietnice przekładały się na konkretne zmiany na lepsze i poprawę naszego bytowania. Nie będzie to z pewnością takie beztroskie bytowanie, jak eurodeputowanych, ale miejmy nadzieję, że będzie lepiej. Trzeba zatem działać. Oby 2010 rok był dla Pana, Panie Jurku, obfity w działania zakończone oczywiście sukcesem, przynajmniej na miarę tego z 14 lipca.

Tytuł "Najczystszy Aktor Roku 2009" w plebiscycie Bartłomieja Graczaka trafia do...

...Tomasza Karolaka. Szczerze mówiąc nigdy nie twierdziłem, iż polskie kino jest dobre. Mimo to gra Karolaka przypadła mi po prostu do gustu. Żadne tam "BrzydUle" (chociaż on akurat by się nadawał), ani "Tańce z gwiazdami" (przydałby mu się w sumie lifting). Jego biografia pokazuje, że przy odrobinie szczęścia (no, dobra, trochę trzeba go mieć w zapasie) to każdy pasjonat może zostać aktorem. Karolak bowiem do krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej dostał się dopiero za czwartym razem. Zanim został aktorem, handlował np. ciuchami i obrotomierzami. Nie obce były mu prace na budowach i w tartakach, a na studiach przez rok był osiedlowym ochroniarzem. To sprawia, że utożsamić może się z nim bardzo wiele osób.

Poza tym, w samym tylko 2009 roku, Karolak wystąpił w ośmiu produkcjach filmowych, które nie przeszły bez echa. Zagrał przekomiczną rolę w serialu "39 i pół" (w latach 2008-2009). Warto dodać, że jest to serial całkowicie polski, żadne tam adaptacje amerykańskich seriali. Polskie kino, które w dodatku tą polskość podkreśla. W jakim bowiem serialu główny bohater jeździ Fiatem 125p, słucha punka i jest fanem żużla?

Choć wiele osób uważa, że brak mu umiejętności aktorskich, jurorzy takich festiwali jak: Telekamery 2009, Świry 2009, Festiwal Dobrego Humoru, Gwiazda Party 2009, nie mieli żadnych wątpliwości przy wyborze Karolaka jako najlepszego aktora w ubiegłym roku. Do bogatej kolekcji tytułów (nie tylko festiwali aktorskich) Tomasz Karolak może dopisać sobie równie prestiżowy tytuł "Najczystszy Aktor Roku 2009" w plebiscycie Bartłomieja Graczaka. Gratuluję.

"Najczystszy Zespół Roku 2009" i "Najczystszy Piosenkarz Roku 2009"

W kategorii muzycznej pozwoliłem sobie przyznać dwa tytuły. A co, mój plebiscyt, wolno mi. Jeśli chodzi o "Najczystszy Zespół Muzyczny Roku 2009" to jestem pewien, że zna go bardzo niewiele czytających. I to chyba najlepszy dowód na to, że umiejętnie uciekli od cuchnącego grajdołka muzycznego, jaki mamy w Polsce. Tak naprawdę, nigdy nawet się o niego nie otarli. Natural Dread Killaz, bo o tej formacji mowa, to wrocławska grupa reggae'owa, którą założyli dwaj bracia: paXon i Mesajah. Obecnie grupa liczy trzy osoby: wspomnianych braci oraz Yanaza - nawijacza z zacięciem raperskim.

Co prawda na rok 2009 nie przypada jakieś przełomowe wydarzenie (oprócz wielu porywających koncertów) związane z zespołem, jednak właśnie w poprzednim roku poznałem twórczość NDK. O dziwo było to po koncercie w Ostrowcu, na który... nie poszedłem. Chciałem się przekonać czy dużo straciłem i zacząłem słuchać kawałków ekipy. Straciłem. Nic to, odbije sobie w 2010. Można powiedzieć, że tytuł "Najczystszego Zespołu Roku 2009" przyznałem za całokształt twórczości, gdyż od 2005 roku (album "Naturalnie") grupa nie wydała nowej płyty.

Poza tym, jest ona podyktowana również tym, że od początku istnienia formacja nigdy nie była słyszana w żadnym komercyjnym radiu czy też nie pchała się do telewizji. Działają głównie w internecie - np. założyli bloga filmowego na youtube, gdzie naturalnie i z humorem opowiadają o swoim życiu.

Trwają nagrania do kolejnego krążka, który zostanie wydany już niedługo, aczkolwiek piosenki z nowej płyty zespół prezentował już na swoich koncertach. Nie będą się one podobały osobom starszej daty. Jest to zespół młodzieżowy, reprezentujący styl będący pomieszaniem reggae, ragga i dancehall. Warto też nadmienić, że Mesajah, frontman NDK, we wrześniu 2008 roku wydał solową płytę "Ludzie prości", której niektóre kawałki możemy czasem usłyszeć w radiowej Trójce.

"Zespół generuje energetyczny potok [lecz z sensem - przypis B.G.] słów, dźwięków i staje się żywiołem, który szybko emanuje na publikę. Dzięki świeżemu podejściu do muzyki reggae, które może być związane z ich wiekiem, bo średnia zespołu wynosi 20 lat" - czytamy w serwisie gazeta.pl o wrocławskiej formacji. Pod tymi słowami podpisuję się rękami i nogami.

Jeśli chodzi o tytuł "Najczystszy Piosenkarz Roku 2009" wybór był banalnie prosty i oczywisty dla wszystkich. Niekwestionowanym "czyściochem" na śmierdzącym, skomercjalizowanym rynku muzycznym w Polsce jest mistrz mikrofonu... Maciej Maleńczuk. Czyżbym słyszał jęk zawodu? Chyba nie pomyśleliście o nikim innym? Były wokalista zespołu Püdelsi i Homo Twist utrzymuje się na szczycie od lat. W 2009 roku wydał drugą część płyty "Psychodancing". Są to aranżacje polskich przebojów oraz autorskie kawałki. W dniu 18 listopada 2009 album otrzymał status złotej płyty, a dla mnie jest ona potwierdzeniem, że Maciej Maleńczuk wciąż potrafi nas zaskoczyć oryginalnym wykonaniem utworu.

Poza tym... ten głos. Wygrywa wszystko. Potwierdza to również nagroda im. Karola Musioła w konkursie "Premiery" na 46. KFPP w Opolu, którą zdobył 12 czerwca 2009 za aranżację pt. "Nie Mogę Ci Wiele Dać".

Prestiżowy tytuł "Najczystsza Drużyna Roku 2009"

W moim plebiscycie nie mogło również zabraknąć sportu. Niestety, nie było w tym roku wielu sukcesów: piłkarze potwierdzili jak w wielkiej rozsypce jest nasza reprezentacja, koszykarze co prawda wygrali z Bułgarią i Litwą, co i tak było sukcesem, to jednak wszystko, na co było ich stać.

Na szczęście Polacy pokazali, że jest w Polsce dyscyplina, która zasługuje na miano dyscypliny narodowej. Niebywałą radość sprawiła mi drużyna, która we wrześniu żegnanego z hukiem 2009 roku zdobyła pierwszy w historii polskiej piłki siatkowej tytuł Mistrza Europy. Wszyscy już wiedzą, że chodzi o Reprezentacja Polski w piłce siatkowej mężczyzn.

Najbardziej wartościowym graczem turnieju rozgrywanego w Turcji został polski atakujący - Piotr Gruszka. Reprezentacja pod wodzą argentyńskiego szkoleniowca, Daniela Castellaniego, po dołączeniu do swojej bogatej kolekcji tytułu Mistrza Europy potwierdziła, że jest najlepszą polską drużyną i zasługuje na to miano w plebiscycie Bartłomieja Graczaka.

Poza tym, nie słyszałem, aby Polski Związek Piłki Siatkowej był powiązany z jakimiś matactwami finansowymi (wpisz w google.pl hasło "pzps korupcja", a odpowie Ci kto w rzeczywistości ma z nią problemy, a raczej dzięki niej), a o siatkarzach nigdy nie przeczytałem, żeby pili w trakcie turnieju czy zgrupowania. I oby w nowym roku również nie było takich brudów, bo "czyścioch" łatwo może zostać "brudasem".

"Najczystszy Sportowiec roku 2009"

Tutaj polecę trochę lokalnością, ale mimo wszystko uważam, że wybrany przeze mnie sportowiec zasługuje na to miano, przynajmniej dlatego, że nawet nie zdołał jeszcze otrzeć się o wspominany wcześniej grajdoł. Maciej Bańcer, osiemnastoletni ostrowczanin, został Mistrzem Świata w Trójboju Siłowym w kat. do 125 kg. Udowodnił, że dzięki wytężonej pracy można spełniać marzenia np. takie, jak wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego z najwyższego stopnia mistrzowskiego podium.

Bardzo ważna była również pomoc ostrowieckich przedsiębiorców i firm, które finansowo wspomogły wyjazd na mistrzostwa. Im wszystkim, a także swojej rodzinie, trenerowi i dziewczynie, dziękował Maciek w wywiadzie, który przeprowadziłem z nim we wrześniu po powrocie z Brazylii, z której przyleciał ze złotym medalem. Doceniam Maćka i jego upór, a także nieprzebrane złoża siły, ponieważ dobrze wiem, ile czasu musiał poświęcić na trening własnego ciała i jak bardzo musiał dostosować swój plan dnia do harmonogramu przygotowań. Nie dotyczy to tylko Maćka, ale każdego sportowca.

Młody mistrz jeszcze nie zdążył zasmakować prawdziwej kariery i to czyni go "najczystszym", a raczej "najświeższym". Zrobił duży krok, by o nim pisali nie tylko dziennikarze z jego regionu, ale także media krajowe. Mam nadzieję, ze zdobędzie sławę i uznanie wygrywając kolejne zawody i podnosząc coraz to większe ciężary, a nie dzięki zbyt częstym występom w programach, nazwijmy to, rozrywkowych, czy też prasie kolorowej, która to zwykła jednego dnia wynosić kogoś na piedestały, a następnego zrównać z błotem. Na razie cieszy się uznaniem w oczach rodziny, kolegów, a jest to uznanie bardzo szczere. Docenił go również Waldemar Paluch, starosta ostrowiecki, a także poseł Zbigniew Pacelt.

Maćku, życzę Ci w 2010 roku, aby Twoja kariera podążała właściwymi torami, z daleka od układów i przekrętów. Zdobywaj kolejne tytuły uczciwie i z klasą, tak jak i ten przypadł Ci bezinteresownie.

"Najczystszy Dziennikarz Roku 2009"

Najlepszą kategorię zostawiłem sobie na deser. Niestety, najlepszą nie z tego powodu, że przy wyborze miałem jakikolwiek zawrót głowy od nadmiaru kandydatów. Po prostu jest to kategoria mi najbliższa.

Przyznam szczerze, że wahałem się między Tomaszem Lisem (laureatem prestiżowej nagrody Grand Press w kat. Dziennikarz Roku 2009) a tegorocznym odkryciem... Jarosławem Kuźniarem. Mimo że nie dostał statuetki w plebiscycie Grand Press, to wyróżniony został przez nagrodę w Wiktorach w kategorii "Odkrycie Roku" oraz w konkursie MediaTorów w kategorii "InicjaTOR".

To tylko potwierdziło, że Kuźniar dobrym dziennikarzem jest. A tak na poważnie, to świeżość, która od niego bije i sposób prowadzenia "Poranka" w TVN24 przypadł mi do gustu. I kropka. Gala Plebiscytu "Czyściochy Roku 2009" zakończona!

Logo plebiscytu wykonał Adrian Dąbrowski.