Do Warszawy przyjechali aktorzy z Poznania. Nie mieli dużo gadżetów, najczęściej odbijali między sobą piłkę, choć podobno był to owczy pęcherz. Ten element na pewno dodawał dramaturgi sztuce aktorów z Poznania.

Aktorzy z Poznania stanęli na przeciwko mało doświadczonych aktorów z Warszawy. Wynik rywalizacji był z góry znany. Tak grać potrafią tylko aktorzy z Poznania.

W sztuce dużo było elementów baletu, bowiem aktorzy z Wielkopolski bardzo lubili kontakt z glebą, z którą szybko się nie rozstawiali. W wielu sytuacjach widz miał wątpliwości czy kontakt ten był zamierzony, czy może zupełnie niezależny od aktora. W takich momentach na scenę wbiegali asystenci, którzy sprawdzali czy wszystko gra, a po chwili, gdy okazywało się, że to wszystko było w planach, posuwistym krokiem schodzili z murawy. Mimo że nie zmieścili się w grupie jedenastu aktorów, to ich rola była nieoceniona.

Główna rola należała jednak do arbitra, którego widzowie nazywali też pajacem. Nie dość, że miał bardzo duży wpływ na bieg wydarzeń, to wydawało się, że bardzo dobrze przestudiował scenariusz przez spektaklem. Spektaklem obfitym w niezwykłą grę aktorską. Widz mógł podziwiać liczne symulacje, kontakt z glebą i inne tricki aktorskie. Mistrzem w swojej roli okazał się czarnoskóry Kolumbijczyk, prawdziwy człowiek teatru. Miał on duże pole do zaprezentowania swoich umięjętności. Liczne kontakty cielesne z mało doświadczonymi odtwórcami ról z Warszawy, dawały mu szanse na ulubiony kontakt z glebą. Wówczas doświadczony aktor z Poznania ostetacyjnie wymachiwał rękami bądź nogami, po tym jak pajac przerwał akcje, ten wstawał i jak gdyby nigdy nic zaczynał grać dalej.

Zwycięsko ze spotkania wyszli aktorzy z Poznania. Przesądziły o tym niebywałe umięjętności aktorskie, to przecież oni jako jedyni reprezentowali Polskę na europejskich salonach. Jest to grupa aktorów, która na rodzimym podwórku również może dużo zdziałać. Są przecież mistrzami.

Tak grać potrafią tylko aktorzy z Poznania.