sobota, 10 stycznia 2009

Anna Musiałówna: Fotografia to moja życiowa pasja

Anna Musiałówna, reporterka tygodnika Polityka, to niesłychanie wrażliwa osoba o niezwykłym usposobieniu. Rozmawialiśmy o jej pasji, jaką jest fotografia, o kondycji dzisiejszych mediów i o dziennikarzach obywatelskich. Anna Musiałówna znalazła chwilkę na po wernisażu galerii zdjęć pt. "Polska lat 70.", której jest kuratorką.

Bartłomiej Graczak: Czy kiedykolwiek spotkała się pani z osobami, które mówią o sobie: jestem dziennikarzem obywatelskim?
Anna Musiałówna: Nie.

- Oto jestem. Jako dziennikarze obywatelscy przekazujemy rzetelne informację z regionu, piszemy o tym, co nas dotyczy, interweniujemy u władz miasta... Po prostu: piszemy, fotografujemy i filmujemy wszystko to, co się wokół nas dzieje. Wszystko to w słusznej sprawie, nie za pieniądze.
- Bardzo szczytna akcja. Jeżeli coś takiego naprawdę istnieje, ja bardzo chętnie mogę spotkać się z takimi ludźmi i wymienić doświadczenia. Ostatnio założyłam Stowarzyszenie Dokumentalistów, pragnę wciągnąć w to młodych ludzi, którzy nie są profesjonalistami. Staram się zwrócić uwagę młodego człowieka na otoczenie, w którym żyje. Na jego życie.

Mnie na przykład interesuje wszystko, co jest indywidualne, co należy do jakiegoś regionu - lokalna architektura, obyczaje - to wszystko, z czego człowiek wyrasta. Nie można tego wymazać, wykreślić, to zostaje w nas. Nie kupimy w supermarkecie nowego życia, które nie ma żadnych fundamentów. Jeżeli są ludzie, którzy tworzą tylko i wyłącznie z pasji samego tworzenia, to wspaniale. Jestem gotowa podjąć z nimi współpracę.

- Co spowodowało, że pasjonuje się Pani fotografią reporterską?
- Wyrosłam w domu fotografa. Miałam fantastyczną mamę, która niestety nie żyje od zeszłego roku. Potrafiła ona utworzyć w domu wspaniałą atmosferę. Zapraszała wszystkich do swojej kuchni. Do takiego fotografa przyjeżdżały kobiety z różnych wsi, na przykład z Bodzentyna. Ja przysłuchiwałam się ich rozmowom o życiu. Jako dziecko byłam świadkiem, słuchałam tego, co ludzie opowiadają. Bardziej interesowała mnie ludzka opowieść, która nie była przeznaczona dla uszu dziecka, niż na przykład jakieś zabawki. Często jako dziecko fotografowałam.
Skończyłam szkołę baletową, byłam artystką baletu, tańczyłam główne role w Teatrze Wielkim. Pewnego dnia miałam wypadek, wskutek którego zwichnęłam rzepkę i nie mogłam wykonywać zawodu. Nie był to jednak dla mnie problem. Do tej pory fotografowałam wtedy, gdy miałam czas. Po próbach chodziłam na ulicę, obserwowałam świat, ludzi. Od tamtego momentu poświęciłam się w całości fotografii.

- Można więc powiedzieć, że fotografia jest Pani życiową pasją?
- Tak, chyba tak.

- W jaki sposób nawiązała się Pani współpraca z tygodnikiem Polityka?- W bardzo prosty sposób. Do Polityki przeszło wielu moich znajomych z czasopisma "itd". Miałam tam znajomych i pewnego dnia, po długim urlopie macierzyńskim, postanowiłam do nich dołączyć. Współpraca z tymi ludźmi jest wspaniała, wszyscy wiemy, co każdy z nas jest w stanie zrobić i wzajemnie się uzupełniamy. Atmosfera jest fantastyczna, nawzajem się szanujemy. Polityka to nie jest świat nowych mediów, tych odczłowieczonych, reprezentuje ona jeszcze jakąś klasę dziennikarstwa.
- Czy według Pani dzisiejsze media potrafią podejść do realizacji reportażu... po ludzku?- Uważam, że dzisiaj prawdziwy reportaż już nie istnieje. Gdzie mamy reportaż? Staramy się, aby on jakoś wyglądał w Polityce; "Duży format" jeszcze reprezentuje jakiś poziom. Reszta to reportaże wojenne, w których brak jest uczuć pojedynczych ludzi, ich historii, przeżyć. Teraz liczy się szok. Nikt bowiem nie zajmuje się przeciętnym człowiekiem, bo jego historia nie jest dla innych ciekawa, a na pewno nie podniesie oglądalności. Zamiast haseł, które mieliśmy wtedy: "Rzetelna praca więcej warta niż pieniądze", dzisiaj hasła głoszą odwrotnie: "Bogaćmy się!". Żebyśmy się pobytem na Jamajce, Sardynii pochwalili przed sąsiadami. Jeszcze kilkanaście lat temu dziennikarstwo reprezentowało jakieś wartości, a to dlatego, że wtedy wszyscy byli równo biedni. A teraz różnica klasowa jest ogromna.
- Jakie słowa przekazałaby Pani wszystkim dziennikarzom obywatelskim, tworzącym dla sprawy, nie dla pieniędzy?- Na pewno serdecznie gratuluję. Warto to robić. Zadowolenia na przykład z pozytywnego rozwiązania sprawy, nawet z samej publikacji, za pieniądze nie da się kupić. Róbcie to nadal! Obserwujcie rzeczywistość, myśląc przy tym i przetwarzajcie świat własnymi oczami, własną wrażliwością. Wrażliwość to podstawa tworzenia. Bez niej nie stworzymy niczego dobrego. Wszystko, co jest naszą twórczością, musi przez nas przejść.
W imieniu p. Anny Musiałówny przekazuję serdecznie pozdrowienia dla wszystkich dziennikarzy obywatelskich.

Zobacz w serwisie Wiadomości24.pl galerię zdjęć z wystawy, której kuratorką jest moja rozmówczyni.

1 komentarz:

  1. Mimo nie najmłodszego wieku kobieta pełna energii i optymizmu. :)

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, klawiatura nie gryzie.